Lot był całkiem przyjemny i zgodnie z planem o 4 rano wylądowałyśmy na lotnisku w Tunisie. Tu spotkanie z rezydentką, dwie godziny drogi do Port El Kantaoui i jesteśmy na miejscu.
Rano szybkie zapoznanie się z obiektem, śniadanie i dwie godziny snu.
A później plaża. Plaża, słońce i relaks. I świadomość błogiego lenistwa. Jak się okazało dość szybko zostałyśmy zaczepione przez ratownika. Chwilka rozmowy i już wiedziałyśmy, że na plaży nic nam nie grozi. Jednak upał nie dał nam wysiedzieć długo na plaży. Zebrałyśmy więc swoje rzeczy, poszłyśmy odświeżyć się do hotelu i po południu udałyśmy się spacerkiem w kierunku portu. Ale nie dane nam było dotrzeć, gdyż po drodze złapała nas ulewa z burzą. Zatem powróciłyśmy do hotelu. Szybka kolacja i wieczór spędzony w barze nad basenem.