Ranek okazał się niezmiernie chłodny. Plażowanie zatem ograniczyłyśmy do minimum. Następnie szybka zmiana strojów i szukamy taksówki w stronę Sousse. Po kilkunastominutowej drodze lądujemy na Medinie. Postanawiamy troszkę pozwiedzać zanim udamy się na robienie zakupów.
Na pierwszy rzut idzie meczet. Zostajemy odziane w śmieszne wdzianka. Nie możemy wejść i zwiedzić całego, ale podziwiamy z zewnątrz i dziedziniec. Dalej idziemy do fortu i garnizonu. Pomimo ogromnego upału wdrapujemy się na wieżę i podziwiamy widoki. Całe miasto widać jak na dłoni.
Czas na zakupy. Ciężka to walka z Arabami. Wciąż chcą wcisnąć coś, co w gruncie rzeczy można nabyć wszędzie za dużo niższą cenę no i co nie jest potrzebne. Ale nabyłyśmy kilka rzeczy, które chciałyśmy. Między innymi sziszę, tytoń, kilka szali, kilka pamiątek.
Po kilku perypetiach z arabskimi facetami, którzy chcieli się umawiać na wieczór w końcu udaje nam sie wrócić do hotelu. Jemy kolację i znów wieczór nad basenem.