Budzimy się wyspani i wypoczęci. Przygotowujemy śniadanie i ruszamy w teren. Pierwszym naszym celem było targowisko miejskie. A tam pełne barw stragany: owoce, warzywa. Nabywamy ogórki, pomidory, brzoskwinie, morele, śliwki i arbuza. Zakupujemy też chleb kartoflany i kiełbaski. Zostawiamy wszystko na campingu i idziemy na stację zorientować się, co dalej. Odkrywamy też winiarnię. Niestety do poniedziałku jest zamknięta. W drodze powrotnej konsumujemy kolejny specjał: strudle z jabłkiem. Pychotka. Zostawiam towarzystwo na campingu i ruszam samodzielnie na zwiedzanie miasta. Plątam się po zatłoczonych uliczkach, nabywam pamiątki i obserwuję teatry uliczne. W końcu wracam do obozowiska.
Szykujemy obiadek. Full wypas – płatki ryżowe z owocami i śmietaną. Objadamy się niemiłosiernie. Witaminizujemy się też. Po obiedzie chwila relaksu i znów ruszamy w miasto. Trzeba korzystać z okazji. Wprawdzie mięliśmy troszkę inne plany na dzień dzisiejszy, ale pogoda nie sprzyjała ich realizacji. Przerzuciliśmy je na następny dzień.
W mieście postanowiliśmy popróbować kolejnych specjałów: serniczek, kiełbaska, kołacz. Wracamy do obozu i idziemy spać